tag:blogger.com,1999:blog-32758764686458592432024-03-14T07:04:44.684+01:00We'll be young again ☆ dramioneNADIRA†http://www.blogger.com/profile/04492274386902286612noreply@blogger.comBlogger17125tag:blogger.com,1999:blog-3275876468645859243.post-67731066056550325812016-01-18T23:50:00.002+01:002016-01-18T23:50:42.731+01:00003. THE EXILE<b>Nowy Rok</b><br />
<br />
- Jak się tu dostałaś?<b> - </b>zapytała<b> </b>zdziwiona Gryfonka, owijając się szlafrokiem. Wskazała przyjaciółce swoje łóżko i kiedy usiadły, spojrzała na nią pytająco.<br />
- Jakiś czwartoklasista akurat szedł na śniadanie.<br />
- I tak po prostu cię wpuścił?<br />
- Urok osobisty.<br />
- Nie wyglądasz na zbyt rozradowaną. Coś się stało? - Ujęła dłonie przyjaciółki widząc, że ta zaczęła nerwowo skubać brzeg swojej fioletowej sukienki. - Abi?<br />
- Miałaś rację co do tej imprezy.<br />
- Któryś cię skrzywdził?<br />
- Poniekąd...<br />
- Który to?!<br />
- Poniekąd wszyscy trzej.<br />
- Co oni ci zrobili? - Hermiona uniosła podbródek Krukonki, aby ta musiała na nią wreszcie spojrzeć. - Czy oni...?<br />
- Nie! Skądże... Okazało się, że padłam ofiarą kolejnego ich zakładu. - Wzruszyła lekko ramionami. - Szkoda, bo zaczynałam go lubić...<br />
- Nie spodziewałam się, że z Notta też taki palant. Że Zabini i Malfoy to tak...<br />
- Malfoy nie jest taki zły.<br />
- Jakoś ciężko mi w to uwierzyć.<br />
<br />
<b>Luty, rok 1997</b><br />
<br />
Udało jej się poprawić nieco swoje relacje z Harrym i Ronem ale wciąż nie było między nimi tego co dawniej. Nie wiedziała, czy Ronaldowi tak odbija bo dojrzewa, czy dlatego, że po prostu taki już jest. Ciągle dochodziło między nimi do kłótni, często o Malfoya. Każdy dzień wyglądał dla niej tak samo, coraz lepiej czarowała i czuła coraz mniej magii dookoła. Zauważyła, że nie tylko ją ten rok nie rozpieszcza. Malfoy też wyglądał dużo gorzej. Nie, żeby mu się specjalnie przyglądała.<br />
- Hermiona... Hermiona...! - Z zamyślenia wyrwał ją głos przyjaciółki.<br />
- Przecież cię słucham - mruknęła Gryfonka, przenosząc spojrzenie z powrotem na Abigail.<br />
- Nie, znów gapiłaś się na Malfoya.<br />
- Wcale nie - prychnęła dziewczyna spuszczając wzrok na swoją owsiankę z syropem malinowym. Wcale nie gapiła się na Malfoya. Po prostu uciekła trochę myślami i przypadkiem mogła utkwić spojrzenie gdzieś w tamtym kierunku.<br />
<b> </b>- Nie oceniam, jest na co popatrzeć.<br />
- Nie zaprzeczę, jest na co. Ale to Ślizgon, na dodatek nienawidzi mnie od pierwszego roku. Nie skłamię, jeśli powiem, że z wzajemnością NADIRA†http://www.blogger.com/profile/04492274386902286612noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3275876468645859243.post-85509933541089869722016-01-17T00:20:00.000+01:002016-01-17T00:22:24.342+01:00002. THE EXILE<b>Boże Narodzenie, rok 1996</b><br />
<br />
- Nie powinnaś iść na tę imprezę. Harry i Ron twierdzą, że Malfoy jest zamieszany w wypadek z Katie - syknęła Hermiona, kiedy przepychały się przez uczniów wychodzących z zamku i tych jeszcze żegnających się ze znajomymi, którzy zostawali na święta w Hogwarcie.<br />
- Harry i Ron twierdzą również, że korzystanie z zaklęć nabazgranych w podejrzanym podręczniku jest zabawne i na pewno nie bezmyślne.<br />
- Nie zaprzeczę. Ale ja też uważam towarzystwo Malfoya za podejrzane. Co jeśli naprawdę jest Śmierciożercą?<br />
- A jeśli jest to na pewno będzie się przejmował kimś takim jak ja, już to widzę - prychnęła Krukonka zajmując miejsce przy swoim stole.<br />
- Przyjaźnisz się ze mną i chłopakami od czwartej klasy, to wystarczający powód dla tych Ślizgonów, żeby cię co najmniej nie lubić.<br />
- Nott jest inny, nie próbuje tanich sztuczek jak na przykład Zabini.<br />
- Zabini też się przy tobie kręci? I nie wydaje ci się to dziwne?<br />
- Daj spokój, cieszmy się z tego, że nie ma tutaj Rona. Przez całe święta będziesz mogła spokojnie siedzieć w pokoju wspólnym bez niego. No i bez teorii spiskowych Harry'ego.<br />
- Może masz rację... Malfoy chyba nie odwaliłby żadnego numeru w Hogwarcie, na dodatek przy tylu świadkach. Poza tym... - Gryfonka zagryzła dolną wargę spoglądając na stół Ślizgonów. Malfoy nie wydawał jej się w tym momencie taki zły. W jego otoczeniu siedział Zabini, Nott i Parkinson, czyli cała jego okropna paczka. Dwóch tępych osiłków, którzy robili za jego gwardię osobistą, nigdy nie zaliczała do jego towarzystwa, byli na to zbyt głupi. Malfoy i reszta byli odpowiedzialni za myślenie, oni tylko mieli robić dobre wrażenie. Albo raczej złe, bo nie mieli dobrej opinii w szkole, a nigdy też im na tym specjalnie na tym nie zależało. Co tamci dobrze potrafili wykorzystać. Ale teraz, gdy tak siedzieli przy prawie pustym stole, w swoich normalnych ubraniach, a nie prostych, czarnych szatach wydawali się być zupełnie inni. Blaise opowiedział im chyba kolejny dowcip bo zanosili się śmiechem. Zauważyła już wcześniej, że Nott czasem zerka w ich stronę i nieznacznie się uśmiecha. - Poza tym nie powinnam zabraniać ci się z kimś przyjaźnić tylko dlatego, że ja tej osoby nie lubię. Ron właśnie taki jest i nie mogę tego znieść, więc na pewno nie będę taka sama. Malfoyowi nie ufam ale Nott wydaje się być w porządku. Często go widziałam w bibliotece...<br />
- A kto chodzi tak często do biblioteki nie może być taki zły, nie? Na przykładzie Ronalda chociażby, był tam może trzy razy w życiu i widać na jaką szumowinę względem kobiet wyrósł.NADIRA†http://www.blogger.com/profile/04492274386902286612noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3275876468645859243.post-91152629340267409142016-01-16T15:40:00.002+01:002016-01-16T15:40:58.327+01:00001. THE EXILE<b>Listopad, rok 1996</b><br />
<br />
Nie rozumiała dlaczego Ronald aż tak się na nią wścieka i teraz już nawet nie próbowała tego zrozumieć. Ich beztroskie podejście do tego przeklętego podręcznika i ciągłe docinki ze strony Rona doprowadziły do tego, że przestała spędzać z nimi czas. Posiłki jadała przy stole Krukonów, zwykle w towarzystwie rok młodszej Abigail Seabrooke, z którą od Balu Bożonarodzeniowego miała bardzo dobre relacje. Abigail i Ginny pomagały jej się wtedy wyszykować i to dzięki nim olśniła wszystkich w Wigilię. Pamiętała, że świetnie bawiła się wtedy z Wiktorem. Przy stoliku siedzieli razem z Ginny, którą zaprosił Neville i Abigail, która namówiła starszego brata, aby z nią poszedł. Samael nie miał zamiaru w ogóle pojawić się na balu ale w końcu dał się przekonać młodszej siostrze. Później jakoś tak się złożyło, że Abigail trzymała się z nimi blisko i razem z nimi narażała się Umbridge i Brygadzie Inkwizycyjnej. Była wdzięczna, że był ktoś spoza Gryffindoru, z kim mogła swobodnie porozmawiać. Szczególnie teraz, gdy Ron i Harry zachowywali się tak nieodpowiedzialnie. Potrzebowała kogoś rozsądnego, z głową na karku i najlepiej z takim samym podejściem do nauki i życia.<br />
<br />
- Ron znowu zachowuje się jak rozkapryszona gwiazdeczka - podsumowała krótko Abigail odkładając sztućce na talerz.<br />
- Lepiej bym tego nie ujęła - westchnęła cicho Hermiona i spojrzała na stół Gryfonów, gdzie siedzieli Harry i Ron w otoczeniu kilku kolegów i koleżanek. Oni świetnie się bawili i dyskutowali o tym, jak to Harry rozwalił Ślizgonów na ostatnich eliksirach, a ona siedziała kilka stołów dalej w towarzystwie zaledwie jednej osoby i po raz pierwszy czuła się w tym miejscu tak obco.NADIRA†http://www.blogger.com/profile/04492274386902286612noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3275876468645859243.post-28401356573928539112016-01-13T04:30:00.000+01:002016-01-13T04:30:13.089+01:00014. BONUS<b>Nowy Rok, kilka minut po północy</b><br />
<br />
- Hej, Granger, źle jest tak pić samemu. - Usiadł obok niej na schodach spoglądając na butelkę wina w jej zmarzniętych dłoniach.<br />
- Bo tobie się to nigdy nie zdarzało?<br />
- Raz czy dwa, nie pamiętam. - Dziewczyna roześmiała się ale w jej oczach dostrzegł coś na wzór troski i smutku. - Co cię dręczy tym razem?<br />
- Przyjaciele - westchnęła cicho i upiła kilka łyków wina. Kiedy odsunęła butelkę od ust zabrał ją i sam się sowicie poczęstował. Oddał jej alkohol z uśmiechem.<br />
- No to mów!<br />
- Nie podzielam twojego entuzjazmu, Draco.<br />
- No, Hermionka, opowiedz poczciwemu Smokowi co ci leży na sercu.<br />
- Piłeś już coś dzisiaj, prawda?<br />
- Mooże.<br />
- Powinnam ci odebrać punkty za coś takiego, zdajesz sobie sprawę? Ale jest Nowy Rok i tego nie zrobię. Poza tym sama daję teraz kiepski przykład.<br />
W milczeniu wpatrywali się w rozgwieżdżone niebo, popijając wino od czasu do czasu. Kiedy butelka była już pusta Gryfonka dziarsko wstała ze schodów i odetchnęła głęboko.<br />
- Ale nie ma się co przejmować! Niedługo egzaminy, koniec szkoły, zacznie się coś nowego. Już nie mogę się doczekać!<br />
- Lubię cię taką.<br />
- Jaką?<br />
- Szczęśliwą, pełną energii, uśmiechniętą.<br />
- A ja cię lubię takiego ludzkiego.<br />
- Nie przyzwyczajaj się złociutka, jutro już będę trzeźwy.NADIRA†http://www.blogger.com/profile/04492274386902286612noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3275876468645859243.post-56399247804307171762016-01-12T02:00:00.000+01:002016-01-12T02:00:14.718+01:00013. THE ROAD<b>Listopad, rok 1998</b><br />
<br />
- Hej, Smoku, jak to jest z tobą i Granger?<br />
- Nie kręcę z Hermioną. Daj mi już z tym spokój - mruknął rozeźlony Draco, próbując skupić się na przygotowywaniu składników do eliksiru postarzającego. Miał smykałkę do warzenia eliksirów ale w tym roku nie mógł sobie pozwolić na błędy, nawet najmniejsze. W nauce Hermiona zawsze była krok dalej niż on. Jednak w tym rok jej dorównał, szli różdżka w różdżkę, a ich wyścig po status najlepszego ucznia Hogwartu był bardzo wyrównany. Nie bez powodu mówiono, że ostatnie dwa semestry są najcięższe. Było sporo powtarzania ale nauczyciele nie oszczędzali im nowości. Siódmoklasiści poświęcali niemal każdą wolną chwilę na zakuwanie formułek, ćwiczenie zaklęć czy czytanie dodatkowych lektur.<br />
- Więc od kiedy mówisz o niej Hermiona, a nie Granger?<br />
- Odkąd pomogła mi ogarnąć twoje schlane dupsko po balu w Noc Duchów.<br />
<br />
<b>Grudzień, rok 1998</b><br />
<br />
- Cieszę się, że ty i Hermiona tak dobrze się dogadujecie.<br />
- A ja jestem w szoku - wtrąciła się Abigail, krzyżując ręce pod piersiami i patrząc podejrzliwie na blondyna. - Mam wrażenie, że coś knujesz, Malfoy <br />
- Nic nie knuję, po prostu dobrze nam się razem uczy. Nic więcej. - Draco wzruszył lekko ramionami i odłożył książkę, którą właśnie przeglądał na szybko powiększający się stos opasłych tomisk, które miał zamiar wypożyczyć.<br />
- Właściwie to po co ci tyle książek? - zapytał Teo, przyciągając do siebie dziewczynę i całując ją w skroń, aby nieco ją uspokoić. Seabrooke westchnęła tylko i oparła głowę o ramię chłopaka.<br />
- Jeśli mam zostać uzdrowicielem to muszę się sporo uczyć, te są o truciznach i antidotach ale muszę jeszcze poszukać czegoś na temat zaawansowanego zielarstwa.<br />
<b> </b>- Nie poznaję cię, Draco. Uczysz się więcej niż ja.<br />
- Bo nie mam dziewczyny.<br />
- Może jakbyś jakąś miał, to nie byłbyś taki oziębły - zaśmiała się dziewczyna, spoglądając na niego, kiedy zbierał książki. Rzucił jej mordercze spojrzenie i zostawił ich, aby poinformować bibliotekarkę o ilości lektur, którą chce wypożyczyć. Miał nadzieję, że nie przekroczył jeszcze jakiegoś limitu.<br />
<br />
<b>Ferie świąteczne, rok 1998</b><br />
<br />
Każdy kto poważnie myślał o dobrych wynikach egzaminu powinien zostać w zamku podczas zimowej przerwy mimo to szkoła niemal opustoszała. Siedzieli na schodach otuleni płaszczami obserwując uczniów idących przez zaśnieżone błonia w kierunku głównej bramy. Słychać było podekscytowane rozmowy i śmiechy.<br />
- Marnują czas, który można poświęcić na naukę - prychnął cicho Draco, zasłaniając sobie dolną połowę twarzy szalikiem.<br />
- Boże Narodzenie, wiesz jak to jest. Na dodatek to pierwsze święta po wojnie. Abigail też wyjeżdża. Pierwszy raz od wielu lat zobaczy swojego ojca, który do tej pory ukrywał się gdzieś w Polsce, bodajże.<br />
- Jej ojciec się ukrywał?<br />
- Ponoć podpadł Czarnemu Panu, kiedy w pojedynkę wymordował mu pięciu świetnych Śmierciożerców. Próbowali go przekonać do przejścia na "ciemną stronę" i chyba nie spodobały mu się ich metody.<br />
- Przypominaj mi raz na jakiś czas, żebym z nią nie zadzierał.<br />
Nott zaśmiał się tylko w odpowiedzi i spojrzał na zegarek na swoim nadgarstku.<br />
- Obiecałem, że odprowadzę ją na peron więc muszę już iść - westchnął podnosząc się z kamiennych stopni. - Widzimy się wieczorem. - Otrzepał z płaszcza śnieg i zniknął w zamku nim Draco zdążył cokolwiek odpowiedzieć. Musiał przyznać, że cieszyła go myśl o pustej bibliotece, spokojnych posiłkach i ciszy w salonie Ślizgonów.<br />
- A już miałam nadzieję, że chociaż w święta nikt nie będzie mi podkradał co lepszych książek z biblioteki. - Usłyszał za sobą rozbawiony głos na dźwięk którego od razu się odwrócił. W progu zamku stała uśmiechnięta Hermiona, trzymająca w ramionach zadowolonego, mruczącego Krzywołapa. Zdążył polubić tego dziwnego futrzaka podczas ich wspólnie spędzonych wieczorów w bibliotece. Kocur uwielbiał zasypiać na jego kolanach, kiedy wraz z Gryfonką siedział nad książkami z Numerologii czy transmutacji. Niewiele podczas tych spotkań mówili. Najczęściej ograniczali się tylko do krótkiego powitania i kilku pytań w trakcie nauki czy odrabiania prac.<br />
- Nie powiem, kto mi ostatnio gwizdnął sprzed nosa ostatni egzemplarz do zaawansowanej alchemii.<br />
- Zemsta za starożytne runy.<br />
- Nie miałem co poczytać do poduszki.<br />
- Od kiedy interesujesz się runami?<br />
- Odkąd spędzam wieczory z tobą. Ciągle to zakuwasz więc postanowiłem troszeczkę się o tym dowiedzieć.<br />
- Dlatego wypożyczyłeś trzytomowy zbiór zaawansowanych run? Ja tego potrzebuję do nauki, a ty traktujesz to jako coś lekkiego do czytania przed snem! Nie wierzę! <br />
- Nie nazwałbym tego lekką lekturą, ale całkiem przyjemnie się czytało.<br />
- Malfoy! Zwrócisz te książki jeszcze dzisiaj albo gorzko tego pożałujesz. Mam do napisania obszerny referat, potrzebuję tego zbioru!<br />
Wyprowadzanie jej z równowagi wciąż cholernie go satysfakcjonowało.<br />
- Jak skończę, mam do tego pełne prawo.<br />
- Nie cierpię cię, Malfoy! - Odwróciła się napięcie i pomaszerowała z powrotem do zamku mamrocząc cicho niewybredne epitety pod jego adresem.<br />
- I tak mnie kochasz, Granger!<br />
<br />
<b>Boże Narodzenie, rok 1998</b><br />
<br />
- Nigdy więcej tyle nie pijemy jak będziemy sami, okej?<br />
Draco chętnie się na to zgodził i przytaknął jedynie skinieniem głowy. Nie miał ochoty się odzywać. Miał wrażenie, że nawet jakby ochotę miał, to i tak żadne słowo nie przeszłoby mu przez zaschnięte gardło. Mogli wczoraj popełnić mały błąd i dokończyć trzecią butelkę Ognistej. A że tylko oni dwaj z siódmego roku zostali skończyło się na śpiewaniu piosenek Fatalnych Jędz, na których obaj się przecież wychowali. Może i w sekrecie przed rodzicami, ale jednak była to część ich dzieciństwa.<br />
- Czy powiedziałem coś, czego normalnie bym nawet tobie nie powiedział?<br />
Znów pokiwał twierdząco głową i położył się na wznak na chłodnej pościeli patrząc w sufit. Po chwili jednak zrobiło mu się znów nieco niedobrze więc wolał zamknąć oczy.<br />
- O tym, że Abigail straciła ze mną dziewictwo już na wakacjach też? - jęknął cicho Teodor, a cichy pomruk ze strony przyjaciela potwierdził jego najgorsze obawy. - Nie będę mógł jej spojrzeć w oczy.<br />
- Przyznałem ci się, że lubię Granger i uważam, że jest całkiem ładna. Jak na czarownicę z mugolskiej rodziny, oczywiście. I ty się przejmujesz?<br />
- Przecież już nikt nie zwraca uwagi na ten cały podział. Sam mogłeś to zauważyć w ciągu semestru. Wszystko się zmieniło.<br />
- Mój ojciec na pewno nie.NADIRA†http://www.blogger.com/profile/04492274386902286612noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3275876468645859243.post-10566084964398251042016-01-11T10:48:00.001+01:002016-01-11T10:48:42.020+01:00012. THE ROAD<b>Październik, rok 1998</b><br />
<br />
- Mam wrażenie, czy Granger coś zmieniła w swoim wyglądzie?<br />
- Dopiero teraz to zauważyłeś? Brawo! - rzucił sarkastycznie Blaise, siedząc na parapecie, gdy czekali na nauczyciela obrony przed czarną magią. Gryfonka stała przy drzwiach czytając oczywiście podręcznik, aby powtórzyć ostatni temat.<br />
- Obcięła włosy?<br />
- Spostrzegawczość godna oszołomionego gumochłona, chłopie. Od początku roku wszystkie dziewczyny zachwycają się jej nowymi włosami.<br />
- Nie zrobiła tego, żeby lepiej wyglądać - wtrącił się do ich rozmowy Teo, również rzucając spojrzenie w kierunku Hermiony. Szybko jednak wrócił do swojego podręcznika, w przeciwieństwie do Diabła, który niemal bezczelnie gapił się na dziewczynę. <br />
- Ale tak podziałało.<br />
- Muszę przyznać, że bardzo - przyznał szczerze Nott, nie mogąc teraz odmówić Gryfonce urody. Ona też pewnie nie spodziewała się, że będzie tak świetnie wyglądać.<br />
- Masz dziewczynę, Teo.<br />
- A ty, Diable, kręcisz z Lisą.<br />
- Draco, Granger jest cała twoja - zaśmiał się Zabini.<br />
- Ale gdzie się podziała ta długa szopa, z której można było się pośmiać?<br />
- Nie mam pojęcia jak udało jej się tak wygładzić włosy, może w Australii spotkała jakiegoś czarodzieja-fryzjera. <br />
- A skróciła je, bo tak było wygodniej. Prawdopodobnie przez trzy miesiące ciągle była w podróży, gdy szukała rodziców - zakończył rozmowę Teo, widząc zbliżającego się nauczyciela.<br />
<br />
<b>Noc Duchów, rok 1998</b><br />
<br />
W tym roku do tej uczty nauczyciele podeszli z wielką fantazją i w magiczny sposób powiększyli pomieszczenie. Poznikały cztery uczniowskie stoły, zamiast tego pojawiło się wiele okrągłych stolików z czarnymi obrusami i srebrną zastawą, pasującą do czarno-pomarańczowego wystroju Wielkiej Sali. Nauczycielski stół był teraz owalny, bogato udekorowany w czerń i srebro. Pod sufitem jak zawsze latały nietoperze, w wydrążonych dyniach płonęły magiczne, niegasnące płomienie. W tym roku nie obowiązywały ich czarne proste szaty i tiary, a szaty wyjściowe. Z tego też powodu tydzień wcześniej odbyły się dwa całodniowe wyjścia do Hogsmeade, które szybko postawiono na nogi po wojnie. Wielu czarodziejów czystej krwi postanowiło tutaj założyć rodziny odkąd wioska i jej mieszkańcy wsławili się w wielkiej bitwie o Hogwart, o cały czarodziejski świat. Co za tym idzie pojawiło się więcej sklepów i kawiarni, na czym nie ucierpiały starsze. Uczniowie potrafili być bardzo sentymentalni i cieszyły ich głównie nowe sklepy ze sprzętem sportowym, z magicznymi grami i gadżetami. Dziewczyny najczęściej odwiedzały sklepy z ubraniami, nie tylko po to, by zamówić nowy mundurek czy wnieść poprawki krawieckie w starym, aby wciąż się jakoś godnie prezentował. Młodsi chłopcy kręcili się w pobliżu sklepu ze słodyczami i Magicznych Dowcipów Weasleyów, który bliźniacy otworzyli w miejscu starego sklepu Zonka. Wykupili budynek już dawno i po wojnie rozkręcili tutaj tak samo popularny sklep, jak ten ich na Pokątnej. Ci starsi, już prawie mężczyźni, skupiali się na sklepie oferującym bogaty asortyment związany z Quidditchem i nowo otwartym pubie, gdzie wstęp mieli tylko uczniowie, którzy ukończyli już szesnaście lat. Nie wpuszczano też nikogo, kto miał więcej niż dwadzieścia jeden lat. Wyjątkiem były osoby zasłużone w wojnie, bar miał być jak najbardziej przyjazny nastolatkom.<br />
- Oni to zrobili po to, żebyśmy wszyscy byli jak najbardziej zjednoczeni, prawda? Chcą na siłę wszystkich pogodzić, choć od wieków tak to właśnie wyglądało! Rywalizowaliśmy ze sobą, kłóciliśmy się, to kształtuje nasze charaktery. Najlepsi często nie są aż tak przyjaźni.<br />
- No, z tym to dyrektorka przesadziła - mruknął Blaise. - Podoba mi
się takie jednoczenie nas, ale tylko wtedy, gdy w grę wchodzą ładne
dziewczyny.<br />
- Więc dlaczego nie zaprosiłeś Lisy?<br />
- Urządziła mi awanturę jak zobaczyła, że zamieniam słówko czy dwa z rudowłosą złośnicą.<br />
- Całowałeś siostrę Weasleya? Diable!<br />
<br />
O dwudziestej pierwszej dyrektorka uciszyła salę, aby przemówić po raz drugi. Przed ucztą wygłosiła kilka zdań na temat uczczenia wszystkich, którzy ponieśli śmierć w bitwie. Nie zostawiła ich jednak w tak pesymistycznych nastrojach i dodała, aby cieszyli się tym, co nadejdzie, ponieważ nastały wreszcie najlepsze czasy, o jakich każdy mógł marzyć. Przyszłość nie stała pod znakiem zapytania, nie musieli się lękać potężnego czarnoksiężnika czyhającego na ich życie, jeśli podejmą złą decyzję. I choć wszyscy będą pamiętać o tych, których stracili teraz mogą budować swoją bezpieczną, pewną przyszłość.<br />
- Chciałabym wam wszystkim podziękować za to, że przybyliście tutaj i spędziliście miło czas w towarzystwie swoich rówieśników z innych domów, swoich starszych i młodszych kolegów. Dziękuję, że obyło się bez żadnego wybryku. - Kilka osób zaśmiało się po tej uwadze. - Muszę się już niestety pożegnać z tymi, którzy nie ukończyli jeszcze szesnastu lat. Mam nadzieję, że się najedliście i otworzyliście swoje umysły na tyle, aby w poniedziałek wrócić na zajęcia z nowymi chęciami do nauki. I do przyjaźni. A teraz zmykajcie do łóżek, aby odespać dzisiejsze świętowanie. Starszych uczniów poproszę o powstanie, aby zmienić nieco wystrój sali. - Wszyscy posłusznie, bez szemrania wstali. Młodsze dzieciaki trochę narzekały, że nie mogą bawić się "z dorosłymi" tak długo, jak mogli oni. Ale wszyscy byli w miarę dobrych nastrojach, słychać było śmiechy i rozmowy, gdy opuszczali Wielką Salę. Dyrektorka machnęła kilka razy różdżką i wiele stolików poznikało, a wszystkie pozostałe ułożyły się wokół oświetlonego srebrzystym światłem parkietu. Na stolikach pojawiły się pomarańczowe i czarne świece, natomiast te zawieszone czarodziejsko pod sklepieniem pogasły, tak samo jak większość dyniowych latarni. Do srebrnej zastawy dodano kryształowe kieliszki. Na stołach królowały teraz desery i karafki z alkoholem, gdzieniegdzie stały półmiski wypełnione sałatkami na słodko, z owocami, i tymi na słono, z grilowanym kurczakiem i bakłażanem. Kiedy ponownie zajęli miejsca, niektórzy musieli się gdzieś dosiąść, gdy część ich kolacyjnych towarzyszy pomaszerowała do łóżek. Jeszcze bardziej ich to wymieszało. Dyrektorka osiągnęła to, co zamierzała.<br />
- Jako, że wy jesteście najbliżsi budowania tej nowej, solidnej przyszłości, myślę, że powinniście lepiej się poznać. Może wam się to przydać w dalszym życiu. Szkolne przyjaźnie często pomagają w rozwijaniu kariery, nie ukrywajmy tego. Wszyscy macie potencjał, aby stworzyć społeczeństwo pełne inteligentnych, pełnych entuzjazmu ludzi. Szóstoklasiści weszli w tym roku na ścieżkę kreaowania swojej przyszłości zawodowej, siódmoklasiści i ci, którzy wrócili, aby ostatni rok powtarzać, jesteście już o krok od uzyskania pełnego wykształcenia, jakie ta szkoła może wam zapewnić. W pewien sposób my, nauczyciele, zaczynamy się powoli z wami żegnać. Widzieliśmy jak dorastacie, byliśmy świadkami wielu waszych osiągnięć. I niech ten ostatni rok nie będzie inny. Czekają was w tym roku najważniejsze egzaminy, które zaważą na waszym życiu. Ale dzisiaj pozwalamy wam na odrobinę relaksu... i szaleństwa. - Machnęła ponownie różdżką w skomplikowany sposób i znikąd popłynęła wyjątkowo przyjemna muzyka. Dyrektorka usiadła przy stole dając im tym znak, że mogą robić już co chcą. I to było wszystkim jak najbardziej na rękę. W ruch poszły kieliszki i alkohol.<br />
<br />
- Diable, ty naprawdę tak z Wiewiórą? - Po czwartej dolewce Ognistej każdy zrobił się jakoś bardziej otwarty i przyjacielski. Byli nawet bardzo uprzejmi, gdy jakaś Puchonka podeszła do nich z zapytaniem, czy mają może u siebie na stoliku nalewkę kawową, bo oni już swoją skończyli. Blaise oddał jej wszystkie butelki jakie mieli, w tym swoją do połowy pełną, bo sam był wielkim smakoszem tego trunku.<br />
- Mówiłem już, że tylko z nią rozmawiałem - odparł Blaise z nonszalancją, popijając kolejną szklaneczkę alkoholu. - Przecież wszyscy wiemy, że ona kręci z Potterem.<br />
- Którego tu nie ma - powiedział dobitnie Draco, posyłając przyjacielowi wesoły uśmiech znad swojego kieliszka. - A to niezłe wyzwanie dla ciebie, poderwać dziewczynę Wybrańca będąc podłym Ślizgonem.<br />
- Przystojnym, ale podłym - dodała Abigail rzucając im karcące spojrzenie choć bawiło ją w jaki sposób próbowali rzucić wyzwanie pijanemu Zabiniemu. - Jak się dowiem, że padła ofiarą jakiegoś waszego zakładu to wszyscy bardzo źle skończycie.<br />
- Nie martw się, złociutka, ja nie mam zamiaru się w nic pakować. Muszę się pogodzić z Lisą zanim ta impreza się skończy. - Wstał od stołu z dziarskim uśmiechem i pomaszerował w kierunku stolika, przy którym siedziała Krukonka, aby poprosić swoją wybrankę do tańca. Na parkiecie było już kilkanaście par, wśród których mogli dostrzec nawet kilku nauczycieli.<br />
- Nie będzie jutro tego pamiętał.<br />
- Nie ma szans.<br />
<br />
- Mogę się przysiąść? - Uprzejmy, dziewczęcy głos oderwał ich od oglądania wyczynów Diabła na parkiecie, przy czym zanosili się śmiechem.<br />
- Oczywiście! - Teo natychmiast wstał i wskazał jej krzesło z szarmanckim uśmiechem. Draco nie był tak optymistyczny. Granger naprawdę się na niego uwzięła.<br />
- Wszyscy mi pouciekali na parkiet, a ja niespecjalnie lubię tańczyć.<br />
- Może nie spotkałaś jeszcze dobrego partnera. - Sam nie wiedział dlaczego to powiedział. Nie zdążył ugryźć się w język. Może dlatego, że już sporo wypił, a może z powodu Gryfonki, która wyglądała dzisiaj wyjątkowo ładnie. Jej włosy były luźno upięte i dużo jaśniejsze niż gdy ostatni raz ją widział. Zauważył, że pociągnęła naturalnie długie rzęsy kilka razy tuszem co dawało fenomenalny efekt w tym świetle. Usta miała podkreślone szminką w ciepłym, naturalnym kolorze. Nie zwrócił szczególnej uwagi na to, w co była ubrana. Za bardzo urzekł go jej uśmiech, co już na pewno spowodowała duża ilość Ognistej.<br />
- Możliwe. I nie zapowiada się, żebym tej nocy spotkała - zaśmiała się dziewczyna spoglądając na Draco. Nie widział w jej oczach nienawiści, nawet niechęci nie dostrzegł. Rozmawiała z nimi jak z równymi sobie choć była jedyną mugolaczką wśród jego czystokrwistego towarzystwa. Zdziwiło go, że nie pomyślał o niej tym razem jak o szlamie. Nie słyszał tego słowa od tak dawna, że teraz wywołało u niego obrzydzenie co odmalowało się ledwo widocznie na jego przystojnej twarzy. Upił szybko kilka łyków alkoholu.<br />
- Nie bądź tego taka pewna, Granger.<br />
- A co, chcesz mi udowodnić, że się mylę, Malfoy? - Jego nazwisko w jej ustach nie brzmiało już tak jak kiedyś. Ale wyczuł nutę prowokacji z jej strony.<br />
- Żebyś wiedziała, że chcę - oznajmił ku zaskoczeniu wszystkich, choć on sam chyba był najbardziej zaskoczony. Ale jak już zrobił pierwszy krok, to głupio byłoby nie pójść dalej. Z byle jaką gracją wstał i wyciągnął dłoń w kierunku Gryfonki. - Uczynisz mi ten zaszczyt i zatańczysz ze mną?<br />
- Żebyś wiedział, że zatańczę - odpowiedziała dziewczyna i podniosła się z krzesła. Dopiero teraz zwrócił uwagę na jej sukienkę. Miała bardzo prostą czarną górę na grubych ramiączkach, świetnie dopasowaną tam gdzie trzeba i odpowiednio wąską w talii. Dół był na bazie koła i uszyty był z kilku warstw czarnego i białego materiału. Wyglądało to bardzo ładnie w połączeniu z czarnymi, prostymi szpilkami. I mimo wysokich obcasów była od niego o głowę niższa, co oczywiście w ogóle nie przeszkadzało tak świetnemu tancerzowi jak on.<br />
<br />
Po kilku utworach postanowili wrócić do stolika, gdzie zastali tylko Zabiniego.<br />
- O, Hermiona! Jak miło! - Pomachał do nich i pokazał na ledwo napoczętą przez niego butelkę Ognistej. - Napijecie się ze mną?<br />
- Blaise, tobie już wystarczy - powiedziała ze śmiechem Gryfonka i odsunęła alkohol poza zasięg jego rąk.<br />
- Hermiona, no weź. - Spojrzał na nią z oburzeniem.<br />
- Już wzięłam. Nie pijesz więcej. Inaczej będę musiała ci wlepić ujemne punkty. A tego nie chcesz, prawda?<br />
- No doobra.<br />
- Nie taki Diabeł straszny, jakim go malują - mruknął Draco sięgając po alkohol, który teraz znalazł się bliżej niego. - A w ogóle to gdzie Nott?<br />
- Poszedł gdzieś z Abigail. - Na jego twarzy pojawił się znaczący uśmieszek. - No jak dzisiaj nie zaliczy to już do końca w niego zwątpię... O kurczę. - Spojrzał na Hermionę z przepraszającą miną. - Nie powinienem się tak wyrażać w towarzystwie damy.<br />
- Sugerujesz, że Nott ma zamiar przelecieć moją przyjaciółkę?!<br />
- Daj spokój, Granger. Są dorośli.<br />
- Ona jest od niego młodsza! Jeśli okaże się, że to prawda to już nigdy nie będzie w stanie nawet o tym pomyśleć.<br />
- Hermiona, ja tak tylko głupio powiedziałem bo jestem pijany, przecież wiesz - wydukał Blaise próbując jakoś uspokoić dziewczynę. - On do ślubu będzie dla niej czekał!<br />
- Miał już wiele okazji i do tej pory tego nie zrobił, nie musisz panikować. Napij się ze mną lepiej. - Blondyn podał jej szklankę z Ognistą i spojrzał na nią wyczekująco. Gryfonka westchnęła ciężko i upiła kilka łyków whisky przy czym nawet na moment się nie skrzywiła, co nie uszło uwadze Ślizgona. Musiał przyznać, że ją w tym momencie podziwiał. Do tego smaku trzeba było przywyknąć, a nawet jemu czasem jeszcze zdarzało się zmarszczyć nieznacznie nos.<br />
- No widzicie, jak ładnie i grzecznie sobie razem pijecie. - Blaise wzniósł szklankę w geście toastu i wypił na raz całą zawartość po czym oparł ręce na blacie stolika i najzwyczajniej w świecie sobie przysnął.<br />
- Lepiej go stąd zabierzmy niż zobaczy nas jakiś nauczyciel. - Hermiona jak zawsze wykazywała się większym rozsądkiem niż osoby, w których towarzystwie była. - Narobi sobie i nam kłopotów.<br />
- Wstawaj, Diable. Idziemy do łóżka - zachichotał Draco pomagając przyjacielowi wstać. Granger poszła pierwsza sprawdzając czy na ich drodze nie kręci się żaden nauczyciel. Nie spodziewał się, że będzie razem z nią brał udział w takim komicznie ważnym zadaniu, jak odprowadzenie słaniającego się na nogach Zabiniego do jego łóżka.<br />
- Dalej musisz sobie jakoś poradzić - szepnęła dziewczyna, gdy dotarli do pod ścianę, gdzie było wejście do salonu wspólnego Ślizgonów.<br />
- Dzięki.<br />
- Lepiej nie odstawiajcie więcej takich pijackich numerów, możecie wylecieć, a tobie to chyba bardzo nie na rękę.NADIRA†http://www.blogger.com/profile/04492274386902286612noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3275876468645859243.post-19170606505410380852016-01-10T03:30:00.000+01:002016-01-10T03:30:02.082+01:00011. THE ROAD<b>Wrzesień, rok 1998</b><br />
<br />
- Nie podoba mi się, że tak dużo o mnie mówisz tej małej.<br />
- Wspomniałem może kilka razy, to nic wielkiego - mruknął Teodor, spoglądając na niego znad książki do zielarstwa. Siedział na swoim łóżku, wygodnie oparty o poduszki. Draco leżał na swoim z rękami pod głową. - Powinieneś napisać pracę na obronę.<br />
- Już napisałem. Jak nie mogę dokuczać Granger to się bardzo nudzę, mam dużo czasu na naukę. - Blondyn westchnął cicho po czym usiadł na łóżku i spojrzał na przyjaciela z błyskiem w szarych oczach. - Zróbmy coś szalonego.<br />
- Wywalą cię jak odwalisz jakiś głupi numer.<br />
- Mam w kufrze dwie nieruszone butelki Ognistej. Jest piątek. Blaise skołuje jakieś żarcie z kuchni. Napijemy się, zrelaksujemy, zaczniemy porządnie ten semestr. Możesz zaprosić Abigail, nie pogniewam się. A jeśli będzie się bała pić sama z trzema starszymi Ślizgonami to może zaprosić jakieś fajne koleżanki. - Uśmiechnął się nieznacznie, widząc, że Teo zaczyna się poważnie zastanawiać nad zgodzeniem się na ten pomysł. - Jak długo będziesz udawał, że się wahasz? Przecież już podjąłeś decyzję. <br />
<br />
<b>Kilka godzin później</b><br />
<br />
- Smoku, to jedna z twoich najlepszych propozycji. - Diabeł był wyjątkowo tego wieczoru zadowolony. Abigail przyszła ze starszą koleżanką. Bardzo ładną koleżanką.<br />
- Ognista też wyjątkowo dobra - odparł Draco, unosząc szklaneczkę w geście toastu. Lisa była bystra, znała się na Qudditchu i była bardzo w typie Zabiniego. Dobrze im się rozmawiało, tak dobrze, że długo zajęło im zorientowanie się, że Teodor i Abigail gdzieś zniknęli. Wrócili sporo po północy, trochę zdyszani, a dziewczyna była nieco zarumieniona. Zwykle perfekcyjnie ułożone włosy Notta były teraz potargane.<br />
- Byliśmy na błoniach i jak wracaliśmy to wpadliśmy na panią Norris. Dosłownie, potknąłem się o tego pchlarza na schodach. - Blaise ryknął śmiechem, a Draco z powodu reakcji przyjaciela aż zachłysnął się Ognistą. - Zwialiśmy nim pojawił się Filch, bo futrzak narobił strasznego hałasu.<br />
- Właśnie tak sobie wyobrażałem początek roku szkolnego. Alkohol? Jest. Piękne towarzystwo? Też jest.<br />
- Dzięki, Blaise - rzucił słodkim głosem blondyn przerywając suszenie sobie różdżką koszuli, którą zachlapał alkoholem.<br />
- I nawet udało się zaliczyć niewinny wybryk. Idealnie!<br />
- Diable, ty już nie pijesz.NADIRA†http://www.blogger.com/profile/04492274386902286612noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3275876468645859243.post-6333754935073111482016-01-09T01:30:00.000+01:002016-01-09T13:49:31.102+01:00010. THE ROAD<b>Początek roku szkolnego, rok 1998</b><br />
<br />
- Słuchaj, Draco. Szanuję cię i jestem wdzięczna za to, co wtedy dla mnie zrobiłeś, naprawdę. Ale lepiej, żebym ja ci to powiedziała, niż żeby rzeczywistość zdzieliła cię mocno w twarz. - Po raz pierwszy rozmawiali sam na sam. Odciągnęła go na bok, gdy stał z przyjaciółmi na zatłoczonym peronie. Na niebie zebrały się ciężkie chmury co zwiastowało rychły deszcz więc wolałby już raczej znaleźć sobie jakiś powóz. - Zrzucono cię z piedestału, na który wnieśli cię sami Ślizgoni, więc na Boga nie zachowuj się jak pieprzony Książę Slytherinu. Już nim nie jesteś, a ojcem nikogo nie postraszysz. - Nie znał jej od tej strony. Ale musiał przyznać, że mu się ta strona podobała. - Nie ma za tobą nikogo silniejszego, bardziej budzącego grozę. Zostałeś tylko ty.<br />
- Przy nim też jesteś taka charakterna? - Uśmiechnął się, wpatrując się dziewczynie uważnie w oczy. Zaskoczyło go jak długo potrafiła znieść jego spojrzenie.<br />
- O kim ty mówisz? - Zmarszczyła nieco brwi, tracąc powoli cierpliwość dla jego obojętności i pewności siebie. - Malfoy, do cholery, bo ja mówię o tobie. Poznałam cię całkiem dobrze dzięki rozmowom z Teo, muszę nawet przyznać, że zdążyłam cię polubić. Nie jesteś taki zły, na jakiego wyglądasz. <br />
- Mów dalej. - Musiał sobie później uciąć małą pogawędkę z Teo. Nie uśmiechało mu się, aby ta gówniara wiedziała aż tyle na jego temat.<br />
- Po tym jak prawdopodobnie uratowałeś mi życie twoje nazwisko całkiem często przewijało się w rozmowach Krukonów. Nawet niektórzy Gryfoni zaczęli cię traktować jak swojego, jak kogoś, kto też przeciwstawia się Śmierciożercom. Ale łatka sługi Czarnego Pana już do ciebie przylgnęła i są tacy, którzy tak szybko ci tego nie zapomną.<br />
- Albo ty spędzasz za dużo czasu z Teodorem, który też był niedawno taki moralny, albo on spędza za dużo czasu z tobą, a ty jesteś po prostu kobietą. Macie takie pieprzenie w naturze.<br />
- Nie spierdol tego, Draco. - Po raz pierwszy użyła jego imienia. I to nie tonem, jakiego się teraz spodziewał. Brzmiała na zrezygnowaną. - Większość naprawdę wierzy, że się zmieniłeś i będą cię traktowali zupełnie inaczej. Więc przestań być takim czystokrwistym dupkiem bo szybko ich z powrotem zniechęcisz. A przecież tego nie chcesz, prawda?<br />
<br />
Niepokojące było jak szybko go rozgryzła pomimo tego, że rzadko kiedy mieli okazję rozmawiać. Nie chciał jednak dać jej tej satysfakcji.NADIRA†http://www.blogger.com/profile/04492274386902286612noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3275876468645859243.post-89159846756378569342016-01-08T00:34:00.000+01:002016-01-08T13:04:50.001+01:00009. THE ROAD<b>Sierpień, rok 1998</b><br />
<br />
- Denerwujesz się? - Jedli właśnie niedzielny obiad przygotowany po raz pierwszy od dawna przez samą Narcyzę. Żałował, że matka tak rzadko gotowała, bo robiła to po prostu fenomenalnie. Jadalnia, w której siedzieli przeszła na początku miesiąca diametralną zmianę. Na kominku obok wazonu z kwiatami znów stały zdjęcia w srebrnych ramkach. Jasny miękki dywan ścielił się pod drewnianym stołem, a kolor zasłon świetnie współgrał z nowym błękitnym odcieniem ścian. Przez wysokie okna wpadały ciepłe promienie słońca i nikt by nie powiedział, że to miejsce przez wiele miesięcy było kryjówką najgroźniejszego czarnoksiężnika, że w tych wnętrzach doszło do okropnych tortur i śmierci.<br />
- Niby czym? - Spojrzał na nią nie przerywając jedzenia. Zauważył jak wielka zmiana w niej zaszła odkąd została oczyszczona z zarzutów, odkąd Lucjusza nie było i odkąd zdecydował, że sam wyremontuje dom. Jej oczy nabrały dawnego blasku, policzki odzyskały zdrowy kolor, a włosy lśniły w świetle padającym od podwórza, które teraz dzięki troskliwej opiece Narcyzy wyglądało tak, jak je zapamiętał w dzieciństwie. Rosły tam teraz najróżniejsze kwiaty, doglądane codziennie przez ogrodnika i samą panią Malfoy. W marmurowych fontannach beztrosko pluskała przeźroczyście czysta woda, po utrzymanym w idealnym stanie, soczyście zielonym trawniku znów przechadzały się piękne białe pawie. Dzięki ciężkiej pracy doprowadzili mroczną posiadłość do dawnej świetności.<br />
- Szkołą, Draco. W ogóle o tym nie mówisz, nawet nie wspominasz. Doskonale wiesz, że jeśli coś pójdzie nie tak to zamkną cię w Azkabanie tak jak Lucjusza. Nie mogę was obu stracić!<br />
<br />
Po raz pierwszy widział ją tak poruszoną. Zwykle nie okazywała aż tylu uczuć, tym bardziej zmroził go jej drżący głos i palce zaciśnięte na obrusie. Kiedy szybko wyszła z jadalni nawet nie drgnął. Jakiś czas wpatrywał się w ścianę po czym również wyszedł rzucając serwetkę na stół.<br />
<br />
- Nic dziwnego, że jest w takim stanie. Ja też się obawiam, że nie jesteśmy tam mile widziani.<br />
- Jaka solidarność, chłopie, dzięki - odpowiedział sarkastycznie, rzucając mu spojrzenie wyrażające nic innego jak głęboką niechęć. Do niego, do całego świata. - Obawiasz się raczej, że to ja jestem tam niemile widziany. I spójrzmy prawdzie w oczy - większość z nich mnie nienawidzi, jeśli nie wszyscy.<br />
- Z drugiej strony Potter za ciebie poręczył, a on teraz dużo znaczy, Granger zrobiła to jak tylko wróciła do kraju, w sumie całkiem sporo ludzi zeznawało w twojej obronie.<br />
- Wróciła do kraju? A w ogóle wyjeżdżała?<br />
- Zupełnie się odciąłeś od świata, co?<br />
- Byłem zajęty odnawianiem domu - wymamrotał Draco. Teodor westchnął cicho, rozsiadając się wygodnie na fotelu i sięgnął po Ognistą.<br />
- Wypada ci odświeżyć informacje zanim wrócisz do szkoły. - Spojrzał uważnie na młodego Malfoya znad krawędzi szklanki, upijając łyk alkoholu. - Wolisz krótką czy długą wersję?<br />
- Dużo krótszą niż szykujesz.<br />
- W telegraficznym skrócie? Potter i Weasley dostali posady w Ministerstwie, szkolą się na Aurorów, o czym było głośno w mediach, no ale... - Draco przewrócił oczami, popijając alkohol. - Granger wyjechała do Australii odnaleźć rodziców...<br />
- Oby ją coś zabiło.<br />
Przemilczał taktownie tę kąśliwą uwagę dotyczącą Granger.<br />
- Niedawno wróciła, ale od razu poleciała do Ministerstwa złożyć zeznania w twojej sprawie. Myślę zatem, że powinieneś przestać życzyć jej wszystkiego najgorszego przy każdej możliwej okazji... - Widząc, że Draco chce mu przerwać podniósł głos. - Tym bardziej, że zadeklarowała, że wróci do Hogwartu na siódmy rok. Więc dobrze ci radzę, żebyś się pohamował jak co poniektórzy albo skończysz jak twój ojciec. Są ludzie, którzy wciąż będą potrzebowali byle pretekstu, żeby się ciebie pozbyć. A groźby pod adresem ich cudownej Granger będą dla nich idealnym powodem.NADIRA†http://www.blogger.com/profile/04492274386902286612noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3275876468645859243.post-71216002053497517762016-01-07T05:00:00.000+01:002016-01-08T00:33:59.639+01:00008. THE ROAD<b>Czerwiec, rok 1998</b><br />
<br />
Nie próbował się bronić. Na wszystkie pytania odpowiadał szczegółowo. Imię jego matki zostało oczyszczone kilka dni wcześniej, ojca zesłano do Azkabanu na dwa lata. Mimo wszystko ich nazwisko coś jeszcze znaczyło, a zeznania świadków pomogły Lucjuszowi uniknąć dożywocia.<br />
<br />
Kiedy prowadzono go do sali dostrzegł na korytarzu Teodora, który ściskał dłoń Abigail. O ścianę kilka metrów dalej opierał się Blaise, który widząc go tylko skinął lekko głową. Pansy siedziała na krześle, zerkając niekiedy na osobę, której najmniej się tam spodziewał. Z dala od innych stał ten słynny Harry Potter, wpatrujący się w niego uważnie tymi cholernymi zielonymi oczami.<br />
<br />
- Na mocy prawa nadanego przez Ministerstwo Magii sąd uznaje cię winnym postawionych ci zarzutów. Jednak biorąc pod uwagę twój młody wiek i niecodzienne okoliczności towarzyszące tej rozprawie - Przy tych słowach sędzia spojrzał przelotnie na Pottera. - kara jaką poniesiesz będzie odpowiednio... inna.<br />
<br />
<b>Lipiec, rok 1998</b><br />
<br />
Siedział na schodach prowadzących do zamku, wpatrując się w jasne obłoki leniwie płynące po ciemniejącym powoli niebie. Słońce, skryte już niemal do połowy za górami otaczającymi teren szkoły, rzucało ciepłe światło na jego zmęczoną twarz. Przymknął oczy delektując się chwilą spokoju. Hogwart zaczynał przypominać ten sprzed bitwy.<br />
- Co o tym sądzisz, Malfoy? - Z zamyślenia wyrwał go głos Złotego Chłopca. Stał na schodach kilka metrów przed nim z zadartą głową wpatrując się w wysokie wieże. <br />
- Kawał ciężkiej, dobrej roboty. - Potter uśmiechnął się tylko i mijając blondyna poklepał go po ramieniu. Zupełnie nie spodziewał się takiego gestu z jego strony. Zerwał się ze schodów i szybkim krokiem ruszył za nim. <br />
- Ej, Potter. - Wybraniec odwrócił się i spojrzał na niego z uprzejmym zainteresowaniem wymalowanym na twarzy. - Dziękuję, że pomogłeś mojej matce.<br />
- Nie ma za co.<br />
- Jest. Jest za co - powiedział dobitnie Draco, przełykając w tym momencie całą swoją dumę. - I dziękuję, że twoje zeznania mnie zupełnie nie pogrążyły. - Nie potrafił wyrazić swojej wdzięczności w lepszy sposób.NADIRA†http://www.blogger.com/profile/04492274386902286612noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3275876468645859243.post-77651993770973834192016-01-06T02:30:00.000+01:002016-01-06T02:30:28.769+01:00007. THE ROAD<b>Maj, rok 1998</b><br />
<br />
Czarny Pan został pokonany.<br />
<b> </b><br />
Narcyza wciąż obejmowała go mocno. Kilka kosmyków jej jasnych włosów wymknęło się spod gładkiego uczesania. Lucjusz jedynie położył mu dłoń na ramieniu. Miał rozciętą wargę i poszarpaną szatę. Nie brali udziału w ostatnim etapie wojny. Skupili się na odnalezieniu syna. W głowie wciąż słyszał rozpaczliwy głos matki, gdy w ostatnim momencie powstrzymała jednego z wielu bezimiennych sługusów Voldemorta przed skrzywdzeniem go.<br />
<b></b><br />
Czarny Pan został pokonany. Raz na zawsze.<br />
<br />
Odgłosy radości ze zwycięstwa dobiegały do nich jakby z oddali. Nikt nie zwracał na nich uwagi. Draco miał jednak świadomość, że któregoś dnia czarodziejskie społeczeństwo przypomni sobie o ich rodzinie. Cisnącej się teraz do siebie przy jednym ze stołów w Wielkiej Sali. Nie udzieliła im się ogólna radość. Nic w tym dziwnego.<br />
<br />
Dostrzegł siedzącego pod ścianą Teodora. Jego szata była okurzona, gdzieniegdzie pobrudzona krwią i nadpalona. Na jego pobrudzonej sadzą twarzy widniał promienny uśmiech. Skierowany do jednej osoby. Abigail siedziała obok niego i opatrywała głębokie rozcięcie na jego ramieniu. Była w nieco lepszym stanie. Choć na jej nadgarstkach wciąż widać było ślady po magicznych więzach, którymi jeszcze nie tak dawno była spętana, gdy Carrowowie w ramach szlabanu postanowili ją torturować. Miała rozciętą wargę ale mimo bólu jaki jej to sprawiało również się uśmiechała.<br />
<br />
Odetchnął głęboko, czując niewyobrażalny spokój.NADIRA†http://www.blogger.com/profile/04492274386902286612noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3275876468645859243.post-53280594525134091512016-01-05T07:00:00.000+01:002016-01-05T07:00:22.066+01:00006. THE ROAD<b>Kwiecień, rok 1998 </b><br />
<br />
- Ty kurwo...! - We dwóch musieli go przytrzymać, aby nie rzucił się na Alecto Carrow, która chwilę wcześniej użyła Cruciatusa na Abigail.<br />
- Czyżbyś miał coś do powiedzenia, Nott? - warknęła kobieta, podchodząc do nich i celując różdżką w pierś Teodora. Zabini puścił przyjaciela i spojrzał na leżącą na podłodze dziewczynę. Nikt nie odważył się do niej podejść, sprawdzić czy nic jej nie jest po takiej dawce zaklęć. Nikt nie chciał nadstawiać karku.<br />
- A ty gdzie się wybierasz, Malfoy? - Zobaczył przed sobą twarz Amycusa wykrzywioną w paskudnym uśmiechu. <br />
- Odrobinę szacunku, Carrow. Nie jestem byle kim, żebyś mi mówił co mam robić.<br />
- Jesteś tylko uczniem, smarkaczu.<br />
- O ile mnie pamięć nie myli to ja w zeszłym roku wykonywałem najważniejsze zadanie dla Czarnego Pana, nie ty czy twoja siostra, tylko właśnie ja - wysyczał Draco, wyjmując swoją różdżkę i przykładając ją mężczyźnie do gardła. - To chyba coś znaczy, prawda? Więc zejdź mi z drogi. I niech Alecto zabierze łapy od mojego przyjaciela.<br />
<br />
Carrowowie niechętnie odstąpili i zaczęli rozganiać tłum, jaki zebrał się dookoła nich. Ktoś zagwizdał głośno, ktoś inny poklepał Teodora po plecach, jeszcze ktoś inny spojrzał na Draco nawet przyjaźnie.<br />
<br />
<b>Wielkanoc, rok 1998</b><br />
<br />
- Dlaczego nie wyjechałeś jak większość? - Draco siedział na fotelu w niemal pustym salonie Ślizgonów. Większość uczniów spędzała święta w domu, Pansy i Zabini także wyjechali.<br />
- Po co? - zapytał cicho Teo, nie podnosząc wzroku znad książki z zaklęciami, którą studiował od kilku dni niemal bez przerwy.<b></b><br />
- Żeby spędzić czas z ojcem?<br />
- Mój ojciec wciąż czeka aż oznajmię, że moim jedynym pragnieniem jest służyć Czarnemu Panu - prychnął pod nosem, spoglądając na przyjaciela.<br />
- Czego byś zatem chciał?<br />
- Szczerze? Chciałbym zapewnić bezpieczeństwo Abigail. Jeśli złapią Złote Trio i zabiją Pottera to nic już ich nie powstrzyma. Każdy, kto będzie się stawiał zostanie zesłany do Azkabanu albo zabity.<br />
Draco po raz kolejny nieświadomie potarł Mroczny Znak na swoim przedramieniu. Ostatnio coraz częściej mu się to zdarzało, co nie uszło uwadze Teo.<br />
- Myślę, że Potter niedługo nam się objawi. Zapewne w towarzystwie Granger i Weasleya.<br />
- Skąd taka myśl?<br />
Blondyn wzruszył w odpowiedzi ramionami. Voldemort był wściekły, gdy Potterowi udało się uciec z jego rodzinnego dworu. Od tamtej pory bywał często niespokojny, zaostrzył poszukiwania ale tamci jakby zapadli się pod ziemię. Z jednej strony był z tego powodu zadowolony, tym bardziej, że wina spadła na Bellatrix, która miała się nimi zająć, z drugiej strony obawiał się, że po następnej takiej porażce Riddle może chcieć obarczyć winą Lucjusza. Bał się, że ucierpi na tym jego matka. O siebie już od dawna się nie martwił, można by rzec, że z początkiem panowania Czarnego Pana postawił na sobie krzyżyk. Jeśli wygrają tę wojnę, do końca życia będzie zmuszony służyć Voldemortowi, jeśli przegrają... Cóż, nie czekało go nic innego jak odsiadka w Azkabanie. NADIRA†http://www.blogger.com/profile/04492274386902286612noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3275876468645859243.post-34277443534401771252016-01-04T19:21:00.000+01:002016-01-04T19:21:57.848+01:00005. THE ROAD<b>Luty, rok 1998</b><br />
<br />
Kiedy pod koniec stycznia myśleli, że zima już odpuszcza, drugi tydzień lutego powitał ich zaśnieżonymi błoniami i przenikającym przez mury zamku mrozem. Rok temu większość uczniów pewnie siedziałaby na zewnątrz, ślizgając się na zamarzniętym jeziorze, bawiąc się w śniegu lub po prostu inaczej beztrosko spędzając czas. Teraz wszyscy siedzieli w swoich pokojach, grzejąc się przy kominkach, odrabiając zadania w bibliotece czy tak jak niektórzy w Pokoju Życzeń snując plany, jak uprzykrzyć życie Śmierciożercom. Draco nie różnił się w tym przypadku od innych. Siedział na swoim ulubionym fotelu przed kominkiem w salonie Slytherinu. Zabini leżał rozwalony na kanapie nie przejmując się, że ktoś też mógłby chcieć sobie usiąść. Pansy siedziała na dywanie przed nimi, ze znudzeniem przerzucając strony podręcznika do transmutacji.<br />
- Widział ktoś Notta po obiedzie? - zapytał ciemnoskóry chłopak, spoglądając na blondyna i jego dwóch <i>nieco</i> tępych osiłków, siedzących niedaleko nich przy stoliku.<br />
- Jest na kolejnej schadzce z Abigail - odparła znudzony Draco, nie odrywając spojrzenia od kominka. - Właściwie to powinien już wrócić. Jeśli któreś z Carrowów ich przyłapie będą mieli problemy.<br />
- Od kiedy ty się tak troszczysz o innych?<br />
<br />
<b>Marzec, rok 1998</b><br />
<br />
Nie troszczył się tak o wszystkich. Miał na uwadze dobro tylko kilku osób, w tym właśnie Teodora. Może i nie wyglądało to tak, jakby byli ze sobą specjalnie zżyci. Ot zwykła szkolna przyjaźń, jak z Diabłem czy Pansy, choć ona akurat przez długi czas liczyła na coś więcej. A jednak Nott znaczył dla niego dużo więcej niż ktokolwiek inny w szkole. Obserwował ciemnowłosego przyjaciela, kiedy ten pisał wypracowanie na eliksiry. Był piątkowy wieczór i mogliby go spędzić zupełnie inaczej ale Blaise miał coś innego do roboty, Pansy natomiast oznajmiła, że więcej do nich nie przychodzi. Więc siedzieli we dwóch w bibliotece, gdzie Teo siedział na najwygodniejszym fotelu z grubą książką na kolanach i dwoma rolkami zapisanego pergaminu oraz trzecią, którą dopiero zaczynał. Chwilę wcześniej Draco snuł się za nim jak cień między regałami, gdy szukał odpowiednich książek.<br />
- Wszystkich nas wykończy ten rok, nie tylko Gryfonów.<br />
- Na pewno nie wszystkich, Draco. - Uśmiechnął się nieznacznie, odkładając pióro na bok i spoglądając na młodego Malfoya.<br />
- Co masz na myśli?<br />
- Sporo rodzin zdążyło opuścić kraj, zauważyłeś przecież ile dzieciaków zniknęło już w ciągu pierwszego semestru, ile w ogóle nie wróciło tutaj po wakacjach.<br />
- Nie jestem w stanie pojąć twojego niczym niezmąconego optymizmu. W tym wypadku niepoprawnego. Martwię się o twój psychiczny stan, Teo.<br />
Nott wzruszył tylko ramionami i wrócił do pisania pracy. Chwilę siedzieli w milczeniu; Draco wsłuchiwał się w dźwięk pióra skrobiącego po papierze.<br />
- Abigail sprzeciwiła się rodzicom i postanowiła zostać w Hogwarcie. Myślisz, że zrobiła to ze względu na mnie czy raczej ze względu na cały magiczny świat?<br />
- Myślę, że doszła do wniosku, że będziesz potrzebował ochrony w <i>nowym</i> Hogwarcie. Mam nadzieję, że takiej odpowiedzi się spodziewałeś. - Teodor uśmiechnął się chowając wszystkie swoje rzeczy do torby i zabrał książki, aby poodkładać je na miejsce. Draco trzymał się krok za nim.<br />
- Dzielna jest. Albo głupia. - Powiedział po chwili blondyn, opierając się ramieniem o regał i obserwując kolegę. - Zależy czy została, aby ratować świat, czy dla ciebie.NADIRA†http://www.blogger.com/profile/04492274386902286612noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3275876468645859243.post-32190087208520217142016-01-03T03:00:00.000+01:002016-01-03T03:00:06.493+01:00004. THE ROAD<b>Sierpień, rok 1997</b><br />
<br />
Siedzieli w milczeniu na murku już od dłuższego czasu. Teo z pozoru bezmyślnie wpatrywał się w powoli ciemniejące niebo, Draco wbił ponure spojrzenie w kępkę polnych kwiatów kilka metrów od nich.<br />
- Udało mi się dotrzeć do Abigail dosłownie minuty przed tym, jak rozpętało się piekło.<br />
Widzieli się po raz pierwszy od tamtego czasu. Za kilka dni miał się zacząć kolejny semestr. Ostatni rok w ich szkolnej karierze. <br />
- Pewnie i tak nie przeżyje. - Blondyn wzruszył ramionami, nie zaszczycając przyjaciela spojrzeniem.<br />
- Zarażasz optymizmem.<br />
- Wiesz przecież, kto będzie uczył w tym roku. Carrowie. Nie należą do cierpliwych czy pobłażliwych. Nie będą się długo zastanawiali zanim miotną w kogoś Cruciatusem. My jesteśmy po ich stronie, ale znasz Gryfonów i ich waleczne serca, będą się stawiali. A ona należała do tej całej Gwardii.<br />
- Nie pozwolę im jej skrzywdzić.<br />
- A oni długo nie pozwolą ci się nacieszyć zwycięstwem. Nie jesteś do końca jednym z nas, może ci się oberwać za to twoje bycie szlachetnym.<br />
- Niech robią co chcą z Gryfonami, ale Abigail dotknąć im nie pozwolę.<br />
- Jesteś albo bardzo odważny, albo bardzo głupi, Teo. I to wszystko z powodu jakiejś tam dziewczyny - westchnął Draco, uśmiechając się do przyjaciela.<br />
<br />
<b>Grudzień, rok 1997</b><br />
<br />
Kiedyś w porze posiłków Wielka Sala rozbrzmiewała beztroskimi rozmowami i śmiechem. Teraz panowała tu niemal cmentarna cisza. Blaise ze znudzeniem rozglądał się po pomieszczeniu, podpierając głowę na ręce. Teodor siedział z nosem w książce ale Draco dostrzegł, że spogląda czasem uważnie na stół nauczycielski i w kierunku odległego końca stołu Krukonów, gdzie w ciszy siedziała Abigail ze swoimi przyjaciółmi. Zauważył, że w pobliżu właśnie tej grupki zawsze kręcą się młodsze dzieciaki. Nic dziwnego, że Nott był dużo o nią spokojniejszy. Potrafiła sama o siebie zadbać i nie musiał nadstawiać karku. Zabini także dostrzegł niecodzienne zachowanie towarzysza.<br />
- Jak ci się układa z Panną-Jednak-Wygrałem-Głupi-Zakład?<br />
- Możesz przestać tak o niej mówić? - Teo spojrzał na niego, odkładając zamkniętą już książkę na stół. - To już naprawdę przestało być zabawne.<br />
- Nie czepiaj się Diabła, jest po prostu zazdrosny - mruknął Draco. Ich sprzeczki zwykle kończyły się tylko śmiechem ale dzisiaj nie miał ochoty w nich uczestniczyć. Voldemort stawał się coraz bardziej przewrażliwiony na punkcie Pottera i swojej pozycji w magicznym świecie. Co niestety odbijało się też na jakości ich życia w szkole. Carrowowie prowokowani durnymi wybrykami Gwardii zrobili się jeszcze gorsi, a wydawało się, że już bardziej okrutni i tak być nie mogą. Wielu rodziców stawiło się w szkole po swoje dzieci. Nie dziwił im się, sam w tej sytuacji pewnie zrobiłby to samo.<br />
- Nie oceniaj jej tylko po wyglądzie. Może i jest typem ślicznotki, ale ta
dziewczyna położyłaby cię w skrzydle szpitalnym, gdyby chciała. Albo
potraktowała jakimś paskudnym zaklęciem.<br />
- Wiem, wiem. - Blaise spojrzał na przyjaciela. - Po prostu to jakiś sen chyba. - Machnął niedbale ręką w bliżej nieokreślonym kierunku chcąc pokazać jak bardzo wszystko ma na myśli.<br />
- Koszmar na dodatek - mruknął Draco, spoglądając na stół Gryfonów. Nigdy nie widział ich tak posępnych i skupionych. Zastanawiał się co takiego znowu knują. Ta cisza nie mogła oznaczać nic dobrego. NADIRA†http://www.blogger.com/profile/04492274386902286612noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3275876468645859243.post-84322505686618032442016-01-02T02:48:00.000+01:002016-01-02T12:52:17.619+01:00003. THE ROAD<b>Czerwiec, rok 1997</b><br />
<br />
- Malfoy, powiesz nam wreszcie o co chodzi? - Blaise przytrzymał blondyna, gdy próbował ich wyminąć. Był dziwnie podekscytowany od jakiegoś czasu ale tego dnia znaleźli go na czwartym piętrze roztrzęsionego, wpatrującego się z uporem w ścieżkę, prowadzącą do bramy Hogwartu. - Ja rozumiem wzruszenie końcem szkoły, ale takich wahań nastroju to nawet u Pansy nie widziałem.<br />
- Udało mi się. - Zacisnął mocniej palce na kamiennym parapecie, uśmiechając się nerwowo.<br />
- Zdać egzaminy? No to gratuluję.<br />
- Nie o tym mówię! - Spojrzał na nich z błyskiem w oczach. - Udało mi się wykonać zadanie. To stanie się dzisiaj. I was nie powinno tu wtedy być. - Ostatnie zdanie dodał ciszej, jakby do samego siebie.<br />
- W takim razie o czym do cholery mówisz? Mam dosyć tych twoich tajemnic! - Pierwszy raz widzieli Teodora tak zirytowanego. Jeszcze nikomu nie udało się go wyprowadzić aż tak z równowagi.<br />
- Nie mogę wam powiedzieć co się stanie, ale mogę wam delikatnie zasugerować co się będzie działo, jeśli wieczorem się gdzieś nie zaszyjecie. - Oparł się o murek, wpatrując się z zamyśleniem wgłąb korytarza. - Wszystko już jest gotowe, to kwestia kilku godzin.<br />
- Smoku, lepiej zajrzyj do Skrzydła Szpitalnego bo najwidoczniej coś masz z głową. - Zabini popukał się palcem w czoło.<br />
- Jak bardzo daje się we znaki? - zapytał już dużo spokojniejszym tonem Teodor, przyglądając się uważnie przyjacielowi.<br />
- Piekielnie. Muszą go strasznie palce świerzbić. - Draco nieświadomie potarł przedramię, na którym miał wypalony Mroczny Znak. Nie uszło to uwadze Notta. Blondynowi często zdarzał się ten odruch w tym roku. - Oni nie będą mieli litości dla nikogo, kto stanie im na drodze, dobrze o tym wiecie.<br />
Usłyszeli czyjeś kroki i śmiechy, a po chwili zza rogu wyszła grupka Puchonów z młodszych roczników. Minęli ich, ściszając głosy i zerkając na nich ukradkiem.<br />
- Lepiej poszukaj Abigail - dodał Malfoy, kiedy mijał Teo. Po chwili zostali na korytarzu znów sami. Zabini wpatrywał się w gęste korony drzew Zakazanego Lasu.<br />
- Kiedyś wszyscy tego pożałujemy - westchnął cicho Blaise, chowając dłonie do kieszeni spodni.NADIRA†http://www.blogger.com/profile/04492274386902286612noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3275876468645859243.post-34865568289719269732016-01-01T22:03:00.001+01:002016-01-04T19:24:04.810+01:00002. THE ROAD<b>Grudzień, rok 1996</b><br />
<br />
- Blaise, nie mam teraz czasu uganiać się za dziewczynami, które chcesz zaliczyć. - Wygląd młodego Malfoya diametralnie zmienił się w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Schudł, cienie pod jego oczami były dużo bardziej widoczne niż na początku semestru. - Przyjąłem wyzwanie bo mi na dumę wjechałeś. - Obracał w smukłych palcach różdżkę, opierając się plecami o ścianę.<br />
- Dla mnie to nawet lepiej, mniejsza konkurencja. - Zabini zmierzwił swoje ciemne, idealnie ułożone włosy. - Dała się zaprosić na naszą małą imprezę noworoczną.<br />
-Cieszę się twoim szczęściem, Diable - mruknął Draco, myślami będąc daleko od ich rozmowy. Marnował czas, który mógł poświęcić na wykonywanie zadań dla Czarnego Pana. Czuł, że ma coraz mniej czasu, że cierpliwość Voldemorta się kończy. A jemu powoli kończyły się pomysły.<br />
- Dobrze się czujesz, Draco?<br />
- Jak nigdy - rzucił blondyn z cierpkim uśmiechem. A co innego miał odpowiedzieć? Że nie radzi sobie sam z tą piekielną szafą, że już dwa razy nie udało mu się pozbyć dyrektora, że martwi się o matkę, że chciałby dać sobie z tym wszystkim spokój. Nie chciał ich w to wszystko wplątywać. Crabbe i Goyle byli na tyle głupi, że bez głębszego namysłu wykonywali jego polecenia. Blaise był na to za sprytny, a Teo zbyt inteligentny, szybko by się domyślili co Draco planuje, jakie dostał zadania. Wolał ich trzymać na dystans. Poza tym, nie mógł się przyznać, że boi się o matkę, o siebie. <br />
<br />
<b>Nowy Rok </b><br />
<br />
- Mówiłem, że to będzie najlepsza impreza jaką widziały te mury.<br />
- I miałeś rację, Diable, miałeś, kurwa, rację.<br />
Siedzieli na krzesłach w ich dormitorium podziwiając efekty noworocznej zabawy. Na stoliku stały puste butelki po alkoholu i talerze z niedojedzonymi smakołykami, które specjalnie dla nich przyrządziły skrzaty. Na żyrandolu wisiał krawat Draco, który nie przypominał sobie, aby w ogóle go zdejmował. Na podłodze leżały szaty uczestników, płaszcze, a na tym wszystkim pod ścianą spał Nott, na dodatek nie sam.<br />
- Przegrałem zakład, uwierzyłbyś w to? - prychnął cicho Blaise, upijając kilka łyków kremowego piwa prosto z butelki.<br />
- Gdybym nie był tego świadkiem, to bym nie uwierzył. W czym poległeś?<br />
- Mówiłem ci, że to Krukonka, nie?<br />
- Okazałeś się dla niej za głupi. - Draco parsknął cicho śmiechem ale widząc minę przyjaciela spróbował się nieco pohamować. - Stary, przykro mi. Ale tak serio. - Blondyn spoważniał i dopił wino ze swojego pucharu, aby zwilżyć gardło. - Jestem w szoku. Może napoił ją eliksirem miłosnym, jest bystry i pewnie potrafi co nieco uwarzyć.<br />
Blaise rzucił podejrzliwe spojrzenie na śpiącego Notta, który obejmował Abigail w pasie. Zrobił się odrobinę zazdrosny. - Myślisz, że nasz Teo by się do tego posunął? Ale aż tak, żeby wygrać? Nieładnie. - Spojrzał na blondyna, marszcząc brwi.<br />
- Ty też byś się do tego posunął, żeby ją...<br />
- Moglibyście ciszej rozmawiać, próbuję spać - fuknęła ze złością Pansy, siadając na łóżku i wpatrując się w nich z oburzeniem. - Ja rozumiem, że życie seksualne Zabini'ego jest fascynujące, ale na Boga, jest siódma rano!<br />
- A skąd ty wiesz, jakie jest moje życie seksualne? Chcesz stać się jego częścią, aby się lepiej zapoznać z faktami? - Gdyby nie jego zaskakujący refleks ścigającego zapewne poduszka uderzyłaby go w twarz. Zatrzymał ją jednak w bezpiecznej odległości od siebie. I drogocennej butelki piwa, którą trzymał w drugiej ręce. - Nie tak ostro. Bo pomyślę, że na mnie lecisz.<br />
Zirytowana dziewczyna odrzuciła na bok kołdrę, poprawiła pospiesznie ubranie i wyszła z ich sypialni, zamykając za sobą niezbyt cicho drzwi. Blaise wstał z niewygodnego krzesła i rzucił się na swoje łóżko, na którym jeszcze przed chwilą siedziała Pansy. Z uśmiechem podłożył sobie ręce pod głowę. - Nareszcie.<br />
- Mogliście z tą rozmową poczekać aż chociaż wyjdę. - Abigail wychodząc trzasnęła za sobą drzwiami jeszcze mocniej, niż zrobiła to Ślizgonka. NADIRA†http://www.blogger.com/profile/04492274386902286612noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3275876468645859243.post-66989021477545067732015-12-30T23:56:00.001+01:002016-01-04T19:23:36.808+01:00001. THE ROAD<b>Październik, rok 1996</b><br />
<br />
Dzień zapowiadał się jak każdy inny dzień w jego szkolnej karierze. Blaise przeciągał się leniwie na łóżku, zrzucając przy tym na podłogę szatę i parę skarpetek, która zaplątała się w kołdrę. Był ciągle tym samym bałaganiarzem. Nott wyszedł już pół godziny temu, aby zjeść w spokoju śniadanie i nie spóźnić się na zajęcia. Był taki sam jak zawsze.<br />
- Ten rok zapowiada się nudno.<br />
- Wybraniec wciąż tak samo działa na nerwy, Wiewiór i Szlama tak samo - warknął Draco zawiązując przed lustrem krawat. Minęło kilka tygodni pierwszego semestru, a on już miał ochotę miotnąć w Granger jakąś klątwą, albo dwoma, poznał ich wystarczająco dużo, żeby pozbyć się jej raz na zawsze, w niekoniecznie szybki i bezbolesny sposób.<br />
- Ale przy szlamie kręci się ostatnio całkiem ładna Krukonka. - Blaise wpatrywał się w przyjaciela z tym konkretnym uśmieszkiem na ustach, który mógł oznaczać tylko jedno; kolejny zakład. - Co ty na to, żebyśmy sobie umilili ten semestr małą rywalizacją? Notta już pytałem i się zgodził.<br />
- Kto pierwszy uwiedzie panienkę, która zadaje się ze szlamami? Zapomnij, stary. Nie tknąłbym jej tak samo jak siostry Wieprzleja. Zdrajczyni krwi.<br />
- Może ty się po prostu boisz, że to nie twoja liga, co? W końcu jest naprawdę ładna. I chyba też nie głupia, Ravenclaw przecież z tego właśnie słynie. Z bystrych umysłów, nieprzeciętnej inteligencji, bla bla.<br />
- Diable, powiedziałem już, że nie ma mowy. I nawet twoja matka uważa, że jestem wyjątkowo pociągający. Potrafię sobie owinąć dookoła palca każdą. <br />
- Stary, to moja matka. Nie mów mi nawet takich rzeczy.<br />
- Wiesz co? Przyjmuję wyzwanie - syknął Draco i wyszedł z dormitorium, zostawiając ucieszonego przyjaciela samego. Może jednak nie będzie aż tak nudno. Uwielbiał te ich rywalizacje, zakłady. Lubił obserwować jak młody Malfoy korzysta z szerokiej gamy sztuczek, aby wygrać zakład. Świetnie potrafił wykorzystywać nawet najmniejsze okazje, aby osiągnąć swój cel. Ich cel. Ale zawsze grał czysto. Przynajmniej kiedy zakładał się z nimi. NADIRA†http://www.blogger.com/profile/04492274386902286612noreply@blogger.com0