piątek, 8 stycznia 2016

009. THE ROAD

Sierpień, rok 1998

- Denerwujesz się? - Jedli właśnie niedzielny obiad przygotowany po raz pierwszy od dawna przez samą Narcyzę. Żałował, że matka tak rzadko gotowała, bo robiła to po prostu fenomenalnie. Jadalnia, w której siedzieli przeszła na początku miesiąca diametralną zmianę. Na kominku obok wazonu z kwiatami znów stały zdjęcia w srebrnych ramkach. Jasny miękki dywan ścielił się pod drewnianym stołem, a kolor zasłon świetnie współgrał z nowym błękitnym odcieniem ścian. Przez wysokie okna wpadały ciepłe promienie słońca i nikt by nie powiedział, że to miejsce przez wiele miesięcy było kryjówką najgroźniejszego czarnoksiężnika, że w tych wnętrzach doszło do okropnych tortur i śmierci.
- Niby czym? - Spojrzał na nią nie przerywając jedzenia. Zauważył jak wielka zmiana w niej zaszła odkąd została oczyszczona z zarzutów, odkąd Lucjusza nie było i odkąd zdecydował, że sam wyremontuje dom. Jej oczy nabrały dawnego blasku, policzki odzyskały zdrowy kolor, a włosy lśniły w świetle padającym od podwórza, które teraz dzięki troskliwej opiece Narcyzy wyglądało tak, jak je zapamiętał w dzieciństwie. Rosły tam teraz najróżniejsze kwiaty, doglądane codziennie przez ogrodnika i samą panią Malfoy. W marmurowych fontannach beztrosko pluskała przeźroczyście czysta woda, po utrzymanym w idealnym stanie, soczyście zielonym trawniku znów przechadzały się piękne białe pawie. Dzięki ciężkiej pracy doprowadzili mroczną posiadłość do dawnej świetności.
- Szkołą, Draco. W ogóle o tym nie mówisz, nawet nie wspominasz. Doskonale wiesz, że jeśli coś pójdzie nie tak to zamkną cię w Azkabanie tak jak Lucjusza. Nie mogę was obu stracić!

Po raz pierwszy widział ją tak poruszoną. Zwykle nie okazywała aż tylu uczuć, tym bardziej zmroził go jej drżący głos i palce zaciśnięte na obrusie. Kiedy szybko wyszła z jadalni nawet nie drgnął. Jakiś czas wpatrywał się w ścianę po czym również wyszedł rzucając serwetkę na stół.

- Nic dziwnego, że jest w takim stanie. Ja też się obawiam, że nie jesteśmy tam mile widziani.
- Jaka solidarność, chłopie, dzięki - odpowiedział sarkastycznie, rzucając mu spojrzenie wyrażające nic innego jak głęboką niechęć. Do niego, do całego świata. - Obawiasz się raczej, że to ja jestem tam niemile widziany. I spójrzmy prawdzie w oczy - większość z nich mnie nienawidzi, jeśli nie wszyscy.
- Z drugiej strony Potter za ciebie poręczył, a on teraz dużo znaczy, Granger zrobiła to jak tylko wróciła do kraju, w sumie całkiem sporo ludzi zeznawało w twojej obronie.
- Wróciła do kraju? A w ogóle wyjeżdżała?
- Zupełnie się odciąłeś od świata, co?
- Byłem zajęty odnawianiem domu - wymamrotał Draco. Teodor westchnął cicho, rozsiadając się wygodnie na fotelu i sięgnął po Ognistą.
- Wypada ci odświeżyć informacje zanim wrócisz do szkoły. - Spojrzał uważnie na młodego Malfoya znad krawędzi szklanki, upijając łyk alkoholu. - Wolisz krótką czy długą wersję?
- Dużo krótszą niż szykujesz.
- W telegraficznym skrócie? Potter i Weasley dostali posady w Ministerstwie, szkolą się na Aurorów, o czym było głośno w mediach, no ale... - Draco przewrócił oczami, popijając alkohol. - Granger wyjechała do Australii odnaleźć rodziców...
- Oby ją coś zabiło.
Przemilczał taktownie tę kąśliwą uwagę dotyczącą Granger.
- Niedawno wróciła, ale od razu poleciała do Ministerstwa złożyć zeznania w twojej sprawie. Myślę zatem, że powinieneś przestać życzyć jej wszystkiego najgorszego przy każdej możliwej okazji... - Widząc, że Draco chce mu przerwać podniósł głos. - Tym bardziej, że zadeklarowała, że wróci do Hogwartu na siódmy rok. Więc dobrze ci radzę, żebyś się pohamował jak co poniektórzy albo skończysz jak twój ojciec. Są ludzie, którzy wciąż będą potrzebowali byle pretekstu, żeby się ciebie pozbyć. A groźby pod adresem ich cudownej Granger będą dla nich idealnym powodem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz